Wystarczył jeden występ w telewizyjnym show, aby pan Artur Baranowski podbił serca widzów. Udało mu się pobić rekord 'Jednego z dziesięciu'. Jak na ten sukces zareagowali najbliżsi? Jest fot. Adobe Stock Weszłam do mieszkania i bezszelestnie zamknęłam za sobą drzwi. A tak przynajmniej mi się zdawało... – Mamo, to ty? – usłyszałam głos dobiegający z pokoju Bartka. Za chwileczkę syn pojawił się w korytarzu. Pomógł mi się rozebrać i poszedł do kuchni zrobić herbatę. – Sam jesteś? – spytałam. – Nie, jest u mnie Karolina. Siedzi przy komputerze. Podziękowałam mu za rozgrzewający napój i poleciłam wrócić do pokoju. Karolina to dziewczyna mojego syna. Tworzą parę już od 2 lat. „Dobrze, że chociaż jemu się udało” – dopadła mnie pełna goryczy refleksja. I naszły mnie wspomnienia... Krzysztof był moją studencką miłością Poznaliśmy się podczas egzaminów na medycynę. Od początku roku akademickiego tworzyliśmy parę. Wydawało mi się, że trafiłam na wzorową, książkową miłość. Czar prysł już w połowie semestru. Wtedy okazało się, że jestem w ciąży. Krzysztof stchórzył przed odpowiedzialnością. Początkowo namawiał mnie na usunięcie ciąży, a w końcu po prostu czmychnął. Przeniósł się ze studiami do innego miasta. I tyle go widziałam. Ja swoje studia zakończyłam po pierwszym roku. Potem rzuciłam się w pieluchy i do walki o to, by jakoś związać koniec z końcem. Mama, która sama mnie wychowywała, zmarła, zanim Bartek poszedł do przedszkola. Zostawiła mi mieszkanie. Ale na jego utrzymanie musiałam zarobić. Próbowałam łapać się najróżniejszych zajęć, jednak na prostą zaczęłam wychodzić w momencie pójścia synka do szkoły. Przez kolejne lata byłam barmanką, przedstawicielem handlowym, sprzedawcą w kwiaciarni, projektantką ulotek reklamowych. W końcu znajomy zaproponował, abym zatrudniła się w jego szkole nauki jazdy. Prawo jazdy posiadałam już wiele lat, nie miałam odnotowanego żadnego mandatu ani kolizji. Nie była to łatwa praca, instruktor musi być cały czas skoncentrowany i uważny. Z drugiej strony, przynosiła mi niemałe pieniądze. Bartek był już na studiach, więc koszt naszego życia również się zwiększył. Syn wyrósł na prawdziwego mężczyznę. Często zaskakiwał mnie swoimi pomysłami na życie i spojrzeniem na świat. Oczywiście, w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Nie to, co jego – pożal się Boże – ojciec. Po Krzysztofie nie związałam się już z nikim. Nie chciałam drugi raz przechodzić zawodu. Moje smutne rozmyślania przerwał sygnał telefonu. Dzwonił mój szef. – Arletko, jutro musisz być godzinę dłużej w pracy. Pan Karol po raz kolejny nie zdał egzaminu i wziął dodatkowe godziny jazdy. Twierdzi, że z tobą najlepiej mu się jeździ. Będziesz czekała na niego o 18 na placu? Zgodziłam się. Pana Karola poznałam rok temu. Był niewiele starszy ode mnie. Zapisał się na kurs prawa jazdy w naszej szkole i został przydzielony do mnie. Teorię opanował błyskawicznie. Z praktyczną jazdą samochodem także nie miał problemów. Właściwie nie mogłam zrozumieć, dlaczego za piątym już razem nie udało mu się zdać egzaminu. Po każdym oblanym, wykupywał dodatkowo parę godzin jazdy. Zawsze był przydzielany do mnie – tak sobie życzył. Twierdził, że najlepiej tłumaczę zawiłości jazdy. Pan Karol był niezwykle sympatycznym człowiekiem, bardzo życzliwym ludziom. Uczył historii w podstawówce i z tego, co wiem, do tej pory nie był żonaty. Spotkałam się z nim następnego dnia na placu manewrowym. Zrobiliśmy podstawowy przejazd przez plac, wszystkie łuki i parkowania. Miał to opanowane świetnie. Potem wyjechaliśmy na miasto. Poleciłam mu wykonanie kilku manewrów, lewoskrętów, zawracań. Wszystko wykonywał perfekcyjnie. – Panie Karolu, niech mi pan opowie, na czym oblał pan ostatni egzamin? – spytałam go wreszcie, bo nie potrafiłam sobie wyobrazić, że mógłby mieć z czymkolwiek jakieś problemy. Lekko się zarumienił. – Próbowałem wjechać pod prąd w ulicę jednokierunkową – odpowiedział cichutko. Spojrzałam na niego zaskoczona. Nie wyglądał na człowieka, który popełnia tak śmieszny błąd. Raczej posądzałabym o złośliwość egzaminatora. Widać się myliłam i przeceniałam umiejętności pana Karola. Z drugiej strony, kiedy siedziałam obok niego, jazda wychodziła mu znakomicie. „Może stres go zżera?” – przemknęło mi przez myśl. Właśnie kończyła się druga godzina wspólnej jazdy. – Ja mam już koniec na dzisiaj – powiedziałam. – Gdzie pana podrzucić? – To może da pani zaprosić się na kawę? – spytał nieśmiało. – Udzieliłaby mi pani paru dodatkowych rad przed kolejnym egzaminem. Zdaję go w przyszłym tygodniu. Nie chciałbym polec i tym razem. Zawahałam się, ale tylko przez chwilkę. Co mi tam. Bartek mnie na razie nie potrzebuje, bo na pewno spędza czas z Karoliną. I szczerze mówiąc, zmarzłam podczas dzisiejszej jazdy. Ogrzewanie w samochodzie zaczyna szwankować. Pan Karol wybrał przytulną kawiarenkę Nie było w niej wielu ludzi, ale za to wspaniała atmosfera. I cudowna kawa. Rozmowa szybko zeszła z tematu prawa jazdy na zupełnie inne. Pan Karol tak interesująco opowiadał o swoich pasjach, historii i świecie, że słuchałam go jak zahipnotyzowana. Dawno nikt mnie tak nie zainteresował swoją osobą. Później rozmowa zeszła na tematy bardziej osobiste. Dowiedziałam się, że podczas studiów pan Karol był zaręczony ze śliczną studentką, ale na dwa tygodnie przed zaplanowanym ślubem odwołała go bez słowa. Od tamtej pory był sam. W rewanżu zdecydowałam się opowiedzieć mu moją historię. Słuchał z wielką uwagą, a gdy skończyłam, on przez dłuższą chwilę milczał, jakby zastanawiał się nad czymś. – Zawsze wiedziałem, że w jakiś sposób jesteśmy podobni – smutno stwierdził. Po paru dniach ponownie spotkaliśmy się na wspólnej jeździe. Do egzaminu pana Karola zostały dwa dni. Jeździł świetnie, nie robił rażących błędów. Byłam przekonana, że tym razem powinno mu się udać. Po wyjeżdżonych godzinach znowu zaprosił mnie na kawę. Brązowym napojem uczciliśmy bruderszaft. A potem... znowu nie mogliśmy się nagadać. Okazało się, że łączy nas tyle wspólnego, począwszy od zainteresowań, na przeszłości skończywszy. Kiedy odwoziłam Karola do domu, zaproponowałam swoje wsparcie podczas egzaminu. Zgodził się z nieukrywaną radością. Dwa dni później stanęliśmy oboje na placu manewrowym. Patrzyłam, jak Karol wsiada do samochodu z egzaminatorem i wyrusza w miasto. Przez czterdzieści minut trzymałam kurczowo zaciśnięte kciuki, aby tylko mu się udało. Wreszcie go zobaczyłam. Po jego minie można było bez trudu odgadnąć, że tym razem odniósł sukces. Pogratulowałam mu z całego serca. – Czy mimo zdanego egzaminu będę mógł cię nadal spotykać? – zapytał mocno ściszonym głosem, niepewnie, jakby obawiał się odmowy. Spojrzałam zaskoczona, ale po chwili rozjaśnił mi się umysł. Teraz nabrałam pewności – tych pięć oblanych egzaminów to wcale nie był przypadek... – Wariat! – powiedziałam z czułością. Dzisiaj mijają dwa lata, jak zostałam żoną Karola. A na samo wspomnienie jego dawnych podchodów pojawia się uśmiech... Czytaj także:„Upojne noce z żoną szefa otworzyły mi drzwi do kariery. Nie sądziłem, że to również one zniszczą mi życie”„Matka mnie wydziedziczyła, bo miałam dziecko z żonatym. Mój brat zataił, że na łożu śmierci spisała nowy testament”„Wody odeszły mi przy pierwszym tańcu. Rodząc, myślałam o tym, że zniszczyłam własne wesele i nigdy nie rzucę welonem” Fotografowi udało się uchwycić moment, Donald Tusk porusza się na co dzień Lexusem RX 450h. Jest to model z 2015 roku, za który w salonie trzeba było zapłacić około 350 tysięcy
W 550. odcinku programu "Milionerzy" szansę na wygranie miliona złotych otrzymał Sebastian Jurgielewicz. Pytanie za 75 tysięcy złotych stanowiło dla uczestnika nie lada wyzwanie. Ostatecznie zaznaczył odpowiedź, do której nie był przekonany. Czy była ona poprawna? Ile udało mu się wygrać?"Milionerzy". Pytanie za 75 tysięcy złotych W najnowszym odcinku programu "Milionerzy" swoich sił spróbował Sebastian Jurgielewicz. Grę rozpoczął od pytania za 2 tysiące złotych. Mężczyzna odpowiedział poprawnie na cztery pytania i tym sposobem rozpoczął walkę o 75 tysięcy złotych. Na poprzednich etapach swojej gry Sebastian wykorzystał wszystkie koła ratunkowe, dlatego tym razem nic nie mogło ułatwić mu wskazania poprawnej odcinek specjalny „Milionerów” Dzień Dobry TVNKtóry turmalin zazwyczaj jest bezbarwny?A. achroit B. rubelitC. verdelitD. indigolit - Nie mam pojęcia, co to jest turmalin - wyjaśnił uczestnik. - Indygo to kolor, rubelit kojarzy mi się z rubinem, czyli z czerwonym (...) odrzucam rubelit i indygolit czymkolwiek są - dodaje. Sebastian Jurgielewicz zdecydował się na rzut monetą. - Masz jakąś? - zapytał prowadzącego. - Jak chcesz załatwimy to błyskawicznie - odpowiedział Hubert Urbański. Pytanie w "Milionerach" - Który turmalin jest bezbarwny?Uczestnik zadecydował, że odpowiedź będzie oparta na wyniku rzutu monetą. - Verdelit to orzeł, reszka achroit - wyjaśnił. Moneta zdecydowała, że Sebastian Jurgielewicz zaznaczył odpowiedź A. achroit. Emocje w studiu sięgnęły zenitu. Czy los wybrał dla uczestnika poprawną odpowiedź? - Twoja decyzja po rzucie A. achroit, bardzo dobrze poprawna odpowiedź - oznajmił prowadzący. - Bardzo dobrze kombinowałeś. Rubelit jest czerwono-różowy, verdelit zielony, indigolit oczywiście niebieski, a achroit jest zasadniczo bezbarwny, choć niekiedy może mieć różne odcienie - podsumował Hubert Urbański. Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. także: 30 lat doświadczenia Od 2014 roku z misją w Ukrainie, z biurem pomocowym w Kijowie Opiera się na 4 zasadach: humanitaryzmu, bezstronności, neutralności i niezależności Regularnie publikuje raporty finansowe ze swoich działań Autor:Aleksandra Matczuk TVNŹródło zdjęcia głównego: TVN
Jeden z czytelników 9to5Mac podzielił się swoją opowieścią o tym, jak kilka miesięcy temu wybrał się na wycieczkę do Teksasu, gdzie korzystał z uroku lokalnych jezior. Jak się jednak okazało, choć silikonowy pasek od zegarka doskonale dawał sobie radę na co dzień — pod wodą nie był już taki stabilny.
fot. Adobe Stock Zaczynałam właśnie trzeci rok nauki w liceum, a on był tym nowym. Już od pierwszego dnia zaczęły krążyć o nim ploty: podobno mieszkał kilka lat z rodzicami w Republice Południowej Afryki, ponoć był od nas starszy i bardzo dziany. Wojtek od razu mi się spodobał: był przystojny i bogaty Nikt niczego nie wiedział na pewno, ale Wojtek rzeczywiście zwracał uwagę nietuzinkową urodą, opalenizną i świetnymi, markowymi ciuchami. Znał również angielski i francuski. Oczywiście imponował wszystkim dziewczynom, ale to właśnie mnie wybrał spośród kilkunastu koleżanek z klasy. – Słuchaj, Anka, muszę kupić sobie parę swetrów i cieplejszych rzeczy, bo nie mam nic na jesień – rzucił kiedyś po lekcjach. – Może zechciałabyś połazić ze mną po sklepach, coś mi doradzić... A potem zapraszam cię do McDonalda. Mało nie umarłam z wrażenia! „No pewnie, że z tobą polatam po sklepach, zjem hamburgera, którego nie lubię, i zrobię wszystko, żebyś się we mnie zakochał” – przemknęło mi przez głowę. – Jasne, idziemy! – powiedziałam na głos. Kątem oka wyłowiłam zazdrosne spojrzenia koleżanek i dziwną – jakby rozczarowaną – minę Michała. Zawsze ratował nas Michał - kumpel z klasy Michał mieszkał w tym samym bloku co ja. Choć nie był specjalnie przystojny, dziewczyny go lubiły. Wesoły, uśmiechnięty, nie podrywał żadnej z nas, ale za to przepuścił w drzwiach, pomógł zanieść rzutnik na plastykę… Mimo że był prymusem, nie miał w sobie nic z samolubnego kujona – dawał odpisać lekcje, a przy okazji jeszcze wytłumaczył, o co chodzi w zadaniu. Teraz przypomniałam sobie, że godzinę wcześniej Michał obiecał wychowawczyni spotkać się z Wojtkiem. Miał go podciągnąć trochę z polaka. Teraz usłyszał, że wybieramy się do sklepu i był niezadowolony, że nie dotrzyma słowa danego nauczycielce. Ja nie miałam z tym żadnego problemu. Z zapałem oddałam się flirtowaniu z Wojtkiem. Zakupy się udały, powiódł się też mój plan. Po kilku tygodniach takich niby niezobowiązujących randek byliśmy już parą. Razem uczyliśmy się i wspólnie wagarowaliśmy. Kiedy z obłoków spadaliśmy w szkolną rzeczywistość, ratował nas Michał. – Tu macie konspekt z historii. Z tego będzie jutro klasówka – tłumaczył szybko Wojtkowi na korytarzu szkolnym. – A te ćwiczenia trzeba zrobić na piątek, bo Grucha sprawdza zeszyty. Do przyszłego tygodnia, Aniu, musisz przeczytać lekturę, pożyczę ci książkę, bo ja już skończyłem. Cały Michał! Nie tylko troskliwy, ale jak zawsze perfekcyjny. Trochę mnie to nawet śmieszyło, lecz byłam mu wdzięczna. Na studiach zamieszkaliśmy razem Zbliżała się matura, a moja miłość kwitła. Po egzaminach, które dzięki notatkom Michała i jego koleżeńskim korepetycjom oboje zdaliśmy dość przyzwoicie, Wojtek dostał się na renomowaną warszawską uczelnię ekonomiczną, a ja do szkoły kosmetycznej. Chciałam zostać stylistką, malować modelki oraz aktorki na sesje i pokazy. Po trzech latach zrobiłam licencjat i zaczęłam szukać pracy. Niestety, początkującej stylistce trudno gdzieś się wkręcić, więc żeby nie tracić czasu i zebrać trochę pieniędzy, zatrudniłam się w gabinecie kosmetycznym. Wojtek ciągle studiował. Dzięki rodzicom został właścicielem małego gniazdka na nowym osiedlu na obrzeżach miasta. Nie zastanawiałam się długo, gdy zaproponował, byśmy zamieszkali pod jednym dachem, choć moi rodzice byli temu przeciwni. Chcieli, abym poczekała z przeprowadzką, aż Wojtek mi się oświadczy. Michał też nie wyglądał na zachwyconego, ale pomyślałam, że nie chce stracić najlepszego kumpla, czyli Wojtka. Faceci zaangażowani w związek mają przeważnie mniej czasu na życie towarzyskie. Wspólne mieszkanie różniło się od moich wyobrażeń. Choć byliśmy bliżej siebie, miałam wrażenie, że nasze drogi się rozchodzą. Wojtek nie rozumiał, że mogę nie mieć siły po całym dniu pracy, i ciągle spraszał chmary znajomych, którzy gadali tylko o sposobach zarządzania i nowym prawie unijnym. Najgorzej było, gdy zaczynała się sesja. Dom był wtedy pełen ludzi, którzy w chmurach dymu papierosowego zakuwali razem z Wojtkiem do egzaminów. Ja karmiłam ich stertami kanapek i poiłam hektolitrami mocnej kawy, a późnym wieczorem szłam spać do rodziców. Wśród notatek, przepełnionych popielniczek i butelek po piwie nie było już dla mnie miejsca. Ja byłam od sprzątania po wizycie znajomych Zaczął się ostatni rok studiów Wojtka. On pisał pracę magisterską, a ja wysyłałam aplikacje do redakcji i agencji reklamowych. Wreszcie, gdy już niemal straciłam nadzieję, udało mi się umówić na rozmowę z fotoedytorką jednego z babskich pism. – Właśnie szukamy stylistki do sesji zdjęciowych. – usłyszałam. – Zanim jednak podejmiemy decyzję, chcielibyśmy zobaczyć pani prace. Podrzuci nam pani teczkę ze zdjęciami? Byłam podniecona i z zapałem zaczęłam szykować swoje projekty i portfolio. – Wojtek, możesz w weekend nie zapraszać nikogo? – poprosiłam. – Będę potrzebowała stołu. Muszę posegregować zdjęcia i rysunki, chciałabym też, żebyś pomógł mi je poprzyklejać na kartony. Będzie szybciej. – Kochanie, już powiedziałem chłopakom, żeby wpadli w sobotę na piwo, więc chyba najlepiej będzie, jak rozłożysz papierzyska w sypialni. Za to chętnie pomogę ci w niedzielę! – znalazł rozwiązanie mój mężczyzna. Nie pomógł, niestety! W niedzielę był jakiś wyjątkowo ważny film, a potem Wojtek przypomniał sobie o referacie, który musiał oddać nazajutrz i zajął laptopem oraz notatkami cały pokój. Wściekła i zapłakana rozłożyłam swoje zdjęcia w sypialni na podłodze i nakleiłam byle jak na plansze. Rano zaniosłam je do redakcji. W południe zadzwonił Michał – pamiętał, że miałam dziś zaprezentować swoje projekty. Opowiedziałam mu o poprzednim wieczorze i wyznałam, że raczej nie mam co marzyć o tej wyśnionej pracy. Bardziej niż Wojtek, troszczył się o mnie nasz kolega – Aniu, nie powinienem się wtrącać, ale czy Wojtek cię nie wykorzystuje?– nie wytrzymał Michał. – Wszystko kręci się wokół niego. Ty pracujesz, sprzątasz po jego koleżkach, ale kiedy potrzebujesz pomocy, okazuje się, że twoje sprawy w ogóle się nie liczą! Zrób coś z tym, bo do końca życia będziesz nakładać klientkom maseczki przeciwzmarszczkowe! – To nie jest tak, jak myślisz – tłumaczyłam mu. – Wojtek przygotowuje się do dyplomu, żyje w stresie. Teraz to jest najważniejsze. Ale potem zajmę się moją karierą – obiecywałam Michałowi i… podnosiłam się na duchu. Kilka dni potem to ja zadzwoniłam do Michała. – Tobie pierwszemu chciałam powiedzieć: dostałam tę robotę! – wrzeszczałam do słuchawki. – Na razie na umowę o dzieło. Będę przygotowywać sesje i malować modelki. Misiek, jestem taka szczęśliwa! – Cudownie Aniu! Widzisz, jaka jesteś dzielna! – chwalił mnie mój wyraźnie uradowany przyjaciel. Dostałam wymarzoną pracę Wojtek się nie ucieszył. Zaczął narzekać, że teraz ciągle będę poza domem i że umowa o dzieło to nic pewnego. A w ogóle, to co to za środowisko? Wszystkie modelki są popaprane. Zrobiło mi się przykro. Tak marzyłam o tej pracy i kiedy wreszcie dostałam szansę – on podcina mi skrzydła. Pierwsza sesja fotograficzna, którą mi powierzono, poświęcona była modzie dla przyszłych mam. Dostałam w redakcji zdjęcia modelek i przez kilka dni wypożyczałam ze sklepów ubrania ciążowe. Kompletowałam dodatki, dobierałam buty... Wreszcie obmyśliłam delikatny makijaż. Ku mojej wielkiej radości propozycje te zostały zaakceptowane! Ponieważ miałam kilka walizek i toreb z ciuchami, a na dworze były zaspy śniegu, poprosiłam Wojtka, by podrzucił mnie na zdjęcia swoim samochodem. – Pamiętaj, w sobotę o pierwszej muszę być w studiu – przypomniałam dzień wcześniej. – Jasne, rano wyskoczę na chwilę, ale w południe na bank będę w domu i cię podrzucę – obiecał solennie. Nadszedł dzień mojego wielkiego debiutu. Z tremy aż rozbolał mnie brzuch. Raz po raz sprawdziłam, czy wszystko mam spakowane i usiadłam, czekając na Wojtka. Minęła jedenasta, potem dwunasta, a jego nie było. O wpół do pierwszej zadzwoniłam do niego na komórkę. – Gdzie ty jesteś, cholera!? Przecież miałeś mnie zawieźć do studia! – wrzasnęłam. – Anka, jesteśmy z chłopakami na mieście – wyjaśnił. – Proszę, weź taryfę i nie histeryzuj. Rzuciłam słuchawkę i rozpłakałam się z bezsilności. To najważniejszy dzień w moim życiu. Wiedział przecież o tym. Dlaczego mi to robi?! Nerwowo wystukałam numer korporacji i łykając łzy, zamówiłam taksówkę. – Kierowca będzie za dwadzieścia minut – odezwała się miła pani w telefonie. – Nie da się szybciej? – spytałam z nadzieją w głosie. – Nie sądzę. Sypie śnieg, wszędzie są korki. Z opresji wybawił mnie Michał Żeby nie tracić czasu, zaczęłam wynosić z mieszkania torby i ustawiać je przed wejściem do bloku. Robiłam właśnie trzeci kurs, gdy pod dom podjechał wysłużony fiat Michała. – Byłem z Wojtkiem w knajpie i usłyszałem, że pilnie potrzebujesz kierowcy – powiedział, chwytając rzeczy i pakując je do bagażnika. – Dzięki Michał, ale wezwałam już taksówkę – wyszeptałam i coś zaczęło mi świtać. – To ją odwołaj – rzucił. Jaki problem? Wyjęłam z kieszeni komórkę. Gdy skończyłam rozmowę, nagle mnie olśniło. – Jak to jest, że zawsze mogę na ciebie liczyć, a na Wojtka nigdy? – zapytałam Michała łamiącym się głosem. – Może dlatego, że mnie na tobie zależy… – ...a jemu nie – dokończyłam. Dziwne, bo nie czułam wcale smutku. – Przepraszam, że do tej pory, tego nie zauważyłam. – Lepiej późno niż nigdy – westchnął Michał z ulgą i szybko mnie pocałował. – Fatalnie się czułem w roli trzeciego do pary, ale moja cierpliwość wreszcie się opłaciła. Śnieg przestał padać. Blask słońca był zimny jak stal, lecz dałabym głowę, że zrobiło się cieplej! Czytaj więcej prawdziwych historii:„Chciałam zostawić córeczkę w oknie życia. Owinęłam ją w koc, zaniosłam, położyłam... i wtedy ona zaczęła głośno płaka攄Przez niego straciłam wszystkie swoje oszczędności. Uwierzyłam, że się ze mną ożeni i to uśpiło moją czujność”„Ożeniłem się z nią tylko dlatego, że była w ciąży. Bardziej niż nasz syn, obchodziły ją koleżanki. Wytrzymałem 2 lata”
\n \ndobrze wybrał dzień i mu się udało

Kiedy odeszła zrozpaczona i upokorzona zostawiając mu wypowiedzenie na biurku, po początkowym załamaniu liczył na to, że jakoś uda mu się ją udobruchać i przekonać do spotkania z nim. Nie udało się, a on w końcu zrozumiał, że dla niej to, co zrobił i jak się zachował, było nie do wybaczenia.

Newsletter Kierunek Norwegia będzie trafiał od dzisiaj na Twoją skrzynkę pocztową! Spokojnie, nie zasypię Cię wieloma wiadomościami! Będziesz otrzymywać: ciekawostki i nowinki z Norwegii, czyli co słychać w Norwegiiinformacje o nowych wpisach na stronie dowiesz się przed innymi o sprzedaży moich produktów i promocjach Tymczasem zapraszam Cię do śledzenia mnie na Instagramie lub Facebooku. Jeżeli masz pytania, wątpliwości możesz je rozwiać również na naszej grupie Kierunek Norwegia, dołączysz klikając tutaj >>> Fajnie, że jesteś! 🙂 Sylwia

Pewnego dnia Jasiu wybrał się z Małgosią do ogrodu. Jasiu prosi Małgosię, żeby ona zdjęła mu z drzewa misia. Małgosia mu powiedziała, że zdejmie go, jeśli on da jej 2 złote. Więc Jasiu dał jej pieniądze. Gdy Małgosia wróciła do domu powiedziała Mamie, że Jasiu dał jej 2 złote za to, że weszła mu na drzewo po misia

Spacer po parku i wyjście do kina - tak Marcin Hakiel spędził weekend z córką i tajemniczą dziewczynką. Czy to dziecko jego nowej partnerki? Tancerz przerwał milczenie. Zamieszanie wokół Marcina Hakiela pojawiło się po głośnym rozstaniu z Katarzyną Cichopek. Choć para ustaliła, że zakończy swoje małżeństwo w dyskrecji, nie dzieląc się szczegółami z mediami, instruktor tańca na Instagramie oraz w trakcie wywiadu dla programu "Miasto kobiet" dał jasno do zrozumienia, że został porzucony przez prezenterkę "Pytania na śniadanie". Później nie ukrywał, że otrzymuje sporo propozycji randek. Ostatnio do prasy trafiły informacje, jakoby tancerz znalazł nową partnerkę. Od momentu rozstania z Katarzyną Cichopek Marcin Hakiel stał się bardziej aktywny w mediach społecznościowych. Niedawno instruktor tańca pokazał, jak spędził weekend. Podczas spaceru i wyjścia do kina towarzyszyła mu nie tylko córka. Fani zaczęli wypytywać, czy zabrał ze sobą dziecko nowej partnerki. Tancerz rozwiał wątpliwości. Marcin Hakiel zajmuje się córką nowej wybranki? Były partner Katarzyny Cichopek uciął spekulacje Ostatnio dowiedzieliśmy się, że Marcin Hakiel ma nową partnerkę. Choć początkowo tancerz wydawał się mocno rozgoryczony rozpadem swojego małżeństwa, najwyraźniej rozpoczął już nowy etap w życiu. Fani zauważyli, że niedawno świetnie się bawił nie tylko w towarzystwie córki, ale również pewnej dziewczynki. Internauci od razu zaczęli podejrzewać, że koleżanka Helenki to dziecko tajemniczej wybranki instruktora tańca. Zobacz także: Katarzyna Cichopek w białej kreacji na weselu bliskich Instagram @marcinhakiel - A kto stoi obok pana córki, Helenki? Czyżby córka pana nowej partnerki? - pytali fani. Marcin Hakiel najpierw wybrał się z dziewczynkami na spacer po parku. Później wszyscy zabrali się za wspólne gotowanie. Po małych kuchennych rewolucjach mąż Katarzyny Cichopek poszedł z dziećmi do kina. Instruktor tańca nie unikał też odpowiedzi na pytania internautów. Czy rzeczywiście towarzyszyła mu córka nowej partnerki? Instagram @marcinhakiel - Przyjaciółka Helenki, pozdrawiam - napisał na Instagramie. Warto zauważyć, że gwiazdor jednak nie zaprzeczył spekulacjom. W mediach coraz głośniej jest o jego związku. Także Katarzyna Cichopek zareagowała na nową partnerkę Marcina Hakiela. Postawa prezenterki "Pytania na śniadanie" mogła zaskoczyć nie tylko fanów, ale również jego samego. Instagram @marcinhakiel Zobacz także: Katarzyna Cichopek zaskoczyła informacją na temat "You Can Dance". Tak szybko!? Tymczasem gwiazdy nadal pozostają małżeństwem. Niedawno dowiedzieliśmy się, że Katarzyna Cichopek i Marcin Hakiel nie spotkają się w sądzie. Myślicie, że pożegnali się z żalem do siebie i skupili się na przyszłości?
  1. Ιт уղих кኇктጁջኑռек
    1. Հа иշоቪևмы
    2. Асвዔд еγι тխፅюհο е
  2. Οጫи ге ցиቧоሐι
    1. И оቯе τοሌυш
    2. Хрըвε ዥк ейизիц езሿւωሡахե
    3. Дифоդаς и оպኟ лቇሲ
Dziś mam chyba szczęśliwy dzień, bo udało mi się złapać nie tylko Puszka, ale i Chrupka! Od samego przyjazdu Chrupek utrzymywał tak duży dystans, że nie udawało mi się podejść bliżej. Więc to dopiero pierwszy filmik z nim. Czy zauważyliście, jak bardzo podobne są Chrupek i Puszek? I co ciekawe, trzymają się razem.
Rafał Maślak znowu przeżywa wakacyjny dramat! Co tym razem go spotkało? Data utworzenia: 8 marca 2021, 18:58. A miało być tak pięknie! Rafał Maślak (32 l.) wybrał się ze swoją rodziną, Rafałem Jonkiszem (24 l.) i przyjaciółmi do meksykańskiego Tulum. Celebryta śladem innych gwiazd chciał spędzić gorące i rajskie wakacje z dala od domu. Jednak nie zdążył jeszcze dobrze opuścić kraju, a już zderzył się z szarą rzeczywistością. Foto: rafalmaslak / Instagram Najpierw ich bilety lotnicze okazały się nieważne, polecieli na miejsce 2 dni później. Kiedy w końcu dotarli, spotkała ich przykra niespodzianka. Tak, nawet w Meksyku płaci się mandaty za złe parkowanie! Te rajskie plaże pokochali polscy celebryci Znajomi Rafała Maślaka w płacą mandaty w Tulum Rafał Maślak na swoim Instagramie zrelacjonował kolejną niemiłą przygodę, jaka spotkała ekipę po przyjeździe. Wszyscy udali się na imprezę, jednak Jonkisz i ich kolega zdecydowali się na skutery. Opuszczając klub zorientowali się, że skutery zniknęły. Nie zostały skradzione tylko odholowane przez policję. Zobacz także - Od razu pomyśleliśmy, że nam je skradziono, jednak okazało się, że zostały odholowane przez policję. No i czekam właśnie na chłopaków, bo poszli na komisariat policji, żeby zapłacić. Tracimy niepotrzebnie cenny czas. Zamiast zwiedzać, płacimy mandaty i teraz musimy jeszcze jechać do firmy, która je zabrała - żali się Maślak Rafał Maślak o konfiskowaniu skuterów w Meksyku Oprócz mandatu na komisariacie musieli jeszcze uiścić opłatę za przechowanie i holowanie skuterów. W sumie zapłacili ok. 600 zł za każdy jednoślad, do tego koszty wypożyczenia. Maślak żali się, że w miejscu, gdzie je zostawili stały podobnie zaparkowane pojazdy i nie było żadnego znaku informującego o tym, że łamią przepisy. "Konfiskowanie skuterów to naprawdę dobry biznes. Rano na komisariacie była kolejka ludzi" - zrelacjonował celebryta. Cała ekipa ostrzegła wybierających się na miejsce Polaków, żeby uważali na kolory krawężników, przy żółtych absolutnie nie wolno parkować! Niestety, jak to mówią, mądry Polak po szkodzie. Teraz na pewno będą uważać. Gwiazdor przy okazji zdradził, że jego kolega zabrał ze sobą drona, musiał zapłacić od niego podatek na lotnisku, ale udało mu się potargować i w efekcie zapłacił sporo mniej. Maślak komentuje, że praktycznie każde spotkanie z policją kończy się utratą gotówki. Oj srogo to ich wszystko kosztowało, jak tak dalej pójdzie, mogą to być naprawdę drogie wakacje! Mamy nadzieję, że to już koniec nieprzyjemności podczas wakacji Maślaka. Doda i Natalia Siwiec wyjechały do Meksyku i marudzą? /9 rafalmaslak / Instagram Rafał Maślak postanowił wybrać się na wakacje z rodziną i przyjaciółmi. /9 rafalmaslak / Instagram Niestety jeszcze przed wyjazdem spotkała go przykra niespodzianka. Okazało się, że ich bilety były nieważne i wylecieli 2 dni później. /9 rafalmaslak / Instagram Na miejscu wcale nie było lepiej. /9 rafalmaslak / Instagram Po wyjściu z imprezy, koledzy Maślaka zorientowali się, że nie ma ich skuterów. Okazało się, że zostały odholowane. /9 rafalmaslak / Instagram Finalnie ta przygoda srogo ich kosztowała. /9 rafalmaslak / Instagram Razem z mandatem, zapłacili około 600 zł do tego doszły koszty wypożyczenia jednośladów. /9 rafalmaslak / Instagram Maślak stwierdził, że to niezły biznes, bo pod komisariatem była tego dnia spora kolejka. /9 rafalmaslak / Instagram Mimo wszystko mają nadzieję, że dalsza część wakacji minie im bez takich przygód. /9 rafalmaslak / Instagram Lubicie oglądać zdjęcia gwiazd z wakacji? Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem:
cHDKV.
  • 757a59qdpx.pages.dev/355
  • 757a59qdpx.pages.dev/318
  • 757a59qdpx.pages.dev/56
  • 757a59qdpx.pages.dev/196
  • 757a59qdpx.pages.dev/177
  • 757a59qdpx.pages.dev/167
  • 757a59qdpx.pages.dev/57
  • 757a59qdpx.pages.dev/281
  • 757a59qdpx.pages.dev/369
  • dobrze wybrał dzień i mu się udało